niedziela, 15 maja 2016

Królowa Tearlingu - Erika Johansen

„Królowa Tearlingu” – Erika Johansen


Cześć. Wybaczcie mi, ze tak długo nie pojawiała się recenzja, ale ostatnio mam bardzo dużo na głowie. W tym tygodniu postaram się znaleźć wolny czas i dodać kolejną w terminie  . Miłej lektury!

Tyle osób polecało mi tę książkę, że musiałam w końcu ją kupić. Niestety udało mi się znaleźć tylko miękką oprawę, mimo że  wolę tą twardszą. Jednak nadal mój egzemplarz prezentuje się świetnie. Nie jestem wielką fanką fantastyki, ale ta powieść mnie oczarowała!!!

„Nie zawsze decydujemy sami [..]. Kiedy przyjdzie pora, wybieramy po prostu to, co najlepsze.”

19 letnia Kelsea Glynn po latach ukrywania się, ma zasiąść na tronie. Jednak najpierw musi dotrzeć do zamku, a po drodze napotyka wiele przeszkód. Wyprawę utrudnia fakt, że musi stoczyć bitwę o władzę z przeciwnikami, o których nic nie wie. Na dodatek Królowa Mortmesne, panująca w pobliskich królestwach, posługuje się czarną magią i również nie zamierza pozwolić Kelsea zając należnego jej miejsca.

Od razu muszę wspomnieć, ze Tearling wbił się do mojego rankingu „Najlepiej stworzony świat”. Mimo tylu okrucieństw m.in. nietolerancji, analfabetyzmem, brakiem jakiegokolwiek respektu dla prawa,  z chęcią przeniosłam się w to miejsce. Potrafiłam sobie wyobrazić, że spaceruje tamtejszymi uliczkami i rozmawiam z rycerzem ze Straży Królewskiej. Zwykle długie i złożone opisy mnie nużą, ale tutaj wręcz ich wypatrywałam, aby uzupełnić mój obraz w głowie tej krainy. Bardzo mnie to zaskoczyło, jak i zachwyciło.

„”Dziś” nic nie znaczy. Tutaj czas nie istnieje.”

Nie sposób mówić o tej książce i nie wspomnieć o genialnie wykreowanych bohaterach. Żadna postać nie wydawała mi się zbędna, mimo że nie było ich tam mało. Kelsea naprawdę przypadła mi do gustu.  Bez trudu się z nią utożsamiałam i w wielu wypadkach jej decyzje zbiegały się z moimi przewidywaniami. Oczywiście mam na myśli pozytywną stronę tego zjawiska. Po paru rozdziałach wydawało mi się, że znam tę dziewczynę od dawien dawna. To było zadziwiająco niezwykłe.

Kolejnym elementem, który mnie zachwycił była bardzo płynnie prowadzona akcja. Wiele osób mówi, że oprócz płynności cechowała ją również szybkość. Nie zgadzam się z tym. Według mnie, akcja nie była szybka, ale dzięki wcześniej wspomnianym opisom i innym podobnym zabiegom nawet na sekundę nie opuściło mnie napięcie. Wydarzenia rozgrywały się naprawdę dosyć wolno, ale w tym przypadku wychodzi to tej powieści na dobre.

„Ja za to odpowiadam […]. Za moje królestwo.”

Mimo tych wszystkich pochwał jakie wygłosiłam wcześniej, z największy plus tej książki uważam klimat jaki w niej panuje. Problemy polityczne, społeczne, moralne – to sprawia, że od razu zasiadłam do drugiego tomu i z niecierpliwością czekam na trzeci( ile można czekać??!? Ja chcę 3 tom!!!!).

„Królowa Teralingu” nie jest klasyczną powieścią dla młodzieży. Raczej polecałabym ją bardziej dojrzałym i troszkę starszym osobom. Porusza one tematy, które młoda osóbka mogłaby nie do końca pojąć. Oczywiście nikogo nie zniechęcam, ale jeśli masz np. 12 lat radzę odrobinkę zaczekać – więcej z tej niesamowitej pozycji wyciągniesz.

Podsumowując, pragnę dodać tylko tyle, że wspaniała „Królowa Tearlingu” jest dla mnie jedną z najlepszym serii o dystopijnym świecie jakie miałam okazje do tej pory  przeczytać.

Jak na serię młodzieżową daję jej :


9/10

2 komentarze:

  1. Coraz więcej osób zachęca mnie do tej książki :) ah, trudno będzie mi się oprzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwarantuję ci, że od razu zapragniesz kolejne tomy :D

      Usuń